środa, 22 lipca 2015

2 {rana szarpana}

*** i forget where we were ***

          Zawsze radosny, zawsze roześmiany, zawsze... taki beztroski. Chyba już z tym koniec, definitywny. Kraft, zburzyłeś swój świat na własne życzenie. I pomyśleć, że wszystko runęło tamtej nocy w Bischofshofen. Najwyraźniej, za dużo tej radości było w moim życiu. Ta jedna wiadomość od tej tamtej, której imienia już nie pamiętam. Najbardziej szokująca wiadomość w moim życiu. "Jestem w ciąży. Wahałam się, czy napisać, ale jako ojciec powinieneś to wiedzieć. Nie pytaj skąd mam twój numer." A to miał być eksperyment. Ponieść się wodzom fantazji i fizycznego pociągania. Wyszedł eksperyment na gametach ludzkich. 
Wyszedł eksperyment z Hayböckiem przed oczami. 
          Nie wiem w sumie, czy to mnie ucieszyło, czy zezłościło. Po prostu, z lekkim szokiem przyjąłem to do wiadomości, jednak mnie wyburzyło z równowagi. Nie umiałem się skupić, jednak radziłem sobie z tym, nie przekładało się to znacznie na moich wynikach. Zastanawiające jest dla mnie to, co dzieje się z Tobą, nic nie wspominałeś mi o jakichkolwiek problemach, a coś się mimo wszytko działo, czułem to. Odebrałem Ci koszulkę lidera, ale myślałem, że jeszcze trochę się nią powymieniamy - nic z tego. Już nie masz takiej formy jak wcześniej, a do tego coś się stało, nasza przyjaźń już nie jest taka sama. Zawiniłem. A eksperymenty przyniosły nieoczekiwane skutki. Jestem w kropce. Po jakimś czasie od tej wiadomości do tego jeszcze zaprzepaściłem wszystkie swoje szanse na Kryształową Kulę. Szansa życia, a ja ją marnuję. Po prostu nie umiesz w życie, zrozum to wreszcie. 

          5 marca, czyli Twoje urodziny. Od rana rozdzwania się Twój telefon z setkami życzeń, już nie mówiąc o wszelkich powiadomieniach z social media z tysiącami wiadomości od kibiców. No i oczywiście, z rana przy łóżku czekała na Ciebie zgraja skakajców, a nawet Kuttin z tortem i pięknie odśpiewali Ci "Sto lat", a mnie pięknie przy tym obudzili. Trener rozdał każdemu po piwie, kazał wypić i nie imprezować więcej. Ale gdzie tam, oni by się tego posłuchali? W życiu. Po wieczornym treningu wszyscy zebrali się u nas i zrobiliśmy wieczór karaoke.
          Pierwsze dwie godziny imprezy przebiegały bardzo pomyślnie, każdy zdarł już swoje gardła na złotych przebojach, Gdy towarzystwo już trochę się uspokoiło, wyszedłem na balkon. Upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu sięgam do awaryjnej kieszeni po papierosa. Musiałem pomyśleć. Co się ze mną dzieje? Te dziwne mrowienia, gdy jestem bliżej Ciebie. Po prostu motylki w brzuchu. Siedź cicho! To wszystko mnie zaskakuje. Nigdy nie deklarowałem swojej seksualności, ale jednak jest to dla mnie nowość. Po chwili, wychodzisz na balkon i pojawiasz się obok mnie.
- Wszystko okej?
- Tak, czemu w ogóle pytasz? - pytam.
- A tak jakoś.
I w tej chwili wpadam na pomysł. Najgłupszy na świecie.
Ośle, nie czekaj, tylko działaj!
- Zamknij na chwilę oczy, mam coś dla Ciebie - proszę cię cichym tonem, a ty spełniasz moją prośbę.
Gdy stoisz na przeciwko mnie, powoli i bezszelestnie podchodzę bliżej. Gdy dzieli nas tylko kilkanaście centymetrów, gładzę cię po policzku i dziwi mnie to, że nadal nie reagujesz gwałtownie, tylko stoisz.
TERAZ!
Przymykam oczy i składam delikatny pocałunek na twoich wargach. Nadal mnie nie odpychasz. Rozłączając nasze usta, mówię
- Przepraszam, chyba nie powinienem..
- Nic nie mów.
I tym razem to ty przyciskasz swoje wargi na moich, już nie tak bardzo delikatnie jak ja, ale równie subtelnie. Odczuwam, jak wiele emocji oddajesz, wtapiając swoje ręce w moje włosy. Po chwili odrywamy się, a ja speszony szybko wchodzę do środka.

      Co się stało to się nie odstanie, ale utkwi cholernie w pamięci. Mimo wszystko postanawiam się wyłączyć i bawić ze wszystkimi, co wychodzi mi nie do końca, choć całkiem wiarygodnie. Pijemy, śpiewamy (choć to wcale tego nie przypomina) i zatracamy się w chwili nie myśląc o jutrzejszym kacu. Jednak myśli wciąż mnie nachodzą, nie mogę zapomnieć o tej chwili i po pewnym czasie już nie potrafię przybrać radosnej maski. Idę do swojego pokoju i kładę się na łóżku. Czy dobrze zrobiłem?  Co to wszystko miało znaczyć? Jak Ty to odebrałeś? Impreza trwa w najlepsze, z salonu dobiegają coraz bardziej pijane głosy, ale prawie w ogóle nie słyszę twojego. Zmęczony psychicznie myślami próbuję usnąć, ale nie potrafię.

       Około trzeciej nad ranem imprezowicze ucichli i pousypiali na kanapie, dywanie, wszędzie gdzie się da. Ty jednak, całkiem trzeźwy wracasz do sypialni i kładziesz się do spania. Jednak widzę, że szybko nie usypiasz...
Kraft, rusz dupę do cholery. 
Podchodzę do Twojego łóżka i delikatnie kładę się obok Ciebie, opadając głową na Twój tors. Unoszę ją, mówiąc ciche dobranoc i składam pocałunek na twoich ustach. Nieśmiało obejmujesz mnie swoim ramieniem i oboje zamykamy powieki oddając się w objęcia Morfeusza. Już bez zbędnych chybień rozmyślań etc. Czując Cię obok wyłączam wszystkie myśli.

____
Wiem, długo trzeba było czekać na ten rozdział. Historia idzie dalej. Stay tuned.